Muzyka.
Nysa, 2012 rok.
Jarosz.
Ignaczak.
Nie będzie, cholera.
Londyn, 2012 rok.
Winiarski.
Co czuje sportowiec po wielkiej przegranej? Po arcyważnym turnieju, do którego przygotowywał się przez 4 lata? Wylewał hektolitry potu, poświęcał każdą chwilę na szlifowaniu swojej formy, bo nie chciał zawieść? Nie chciał zawieść kraju, który reprezentuje, ludzi, kibiców, którzy pokładali w nim wszystkie nadzieje?
Czuje to, co w tej chwili czuję ja. Czuje wielką pustkę, smutek, wściekłość przeplataną z nienawiścią do samego siebie.
Jechaliśmy jako jedni z faworytów, a wracamy jako wielcy przegrani. Jako wielkie rozczarowanie.
Widzę po twarzach chłopaków, że w ich sercach kryje się coś więcej niż to co wymieniłem.
Żal do samego siebie, za te wszystkie niewykorzystane akcje.
Czuję, jak każdy z nich przeżywa małe załamanie. Widzę tylko, jak kibice ze zwieszonymi głowami opuszczają hale, niektórzy są wściekli, niektórzy płaczą, niektórzy są zszokowani.
I czuję dziwne uczucie, że to przez nas. Widzę po chwili tylko parę osób, ludzie znikają, wracają do swoich domów, a my siedzimy, nie mogąc sobie nawzajem spojrzeć w oczy.
Rozglądam się jeszcze chwilę, widzę zawieszone na barierkach flagi z napisami różnych miejscowości: Konin, Rzeszów, Katowice, Białystok, Bełchatów...
Wzdycham i przecieram oczy. Wstaje i chwytam bluzę w biało-czerwonych barwach. Siadam obok Igły.
- Krzysiek...
- Nic nie mów. - odpowiedział po chwili. Spuszcza głowę, chowając ją w dłoniach.
Podchodzi do nas Andrea. Na jego twarzy jest wymalowane wielkie rozczarowanie. Siada obok mnie, chwytając za swój notatnik. Zaglądam mu przez ramię. Widzę, jak przekreśla wszystkie notatki.
- Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. - powiedziałem, spoglądając na niego. Wzruszył ramionami.
Nikt się nie odzywał, wszyscy przeżywali swoją małą tragedię. Spojrzałem na Bartmana. Wzrok miał skierowany na boisko.
- Moglibyśmy prosić was o opuszczenie boiska? Musimy przygotować go na następny mecz. - obok nas zjawił się jakiś niski mężczyzna, zapewne organizator.
Krzysiek podniósł głowę, spoglądając na niego wzrokiem z nienawiścią, tak, jakby to on zawinił. Omijam wszystkich, nie mam zamiaru patrzeć na ich zrezygnowane twarze i wzrok błądzący po czym tylko się da.
Wchodzę do szatni i spotykam tam Kubiaka, leżącego na podłodze. Podbiegam do niego przerażony.
- Kurwa, moje pierwsze igrzyska i moja pierwsza największa sportowa przegrana w życiu. - mówi, kiedy siadam obok niego.
- Już wiesz jak to jest. - wlepiam wzrok w swoją torbę.
Słyszymy szuranie po korytarzu, a za chwilę wchodzi pozostała reszta.
To my odnieśliśmy największą porażkę i musimy się z tym pogodzić.
Jastrzębie Zdrój, 2011 rok.
Kubiak.
Tej nocy nie mogłem spać. Wróciliśmy samolotem do Polski po pobycie na Pucharze Świata w Japonii. I jakie to żałosne uczucie, gdy widzisz innych, witających się ze swoimi dziewczynami, narzeczonymi, żonami, siostrami.
Ja nie miałem nikogo. Nikt nie przyjechał, by mnie powitać. Starałem się uśmiechać, udawać, że się tym nie przejmuję, ale jak do cholery, przez parę dni miałem zapomnieć o Monice, o tych paru latach spędzonych razem? Bałem się, że zastanę ją w domu, i nie będę mógł się pogodzić z tym, że wpadła tylko po rzeczy. Ale jeszcze bardziej bałem się tego, że może już to wykonała. Że mieszkanie jest puste...
Stałem tak z walizką, wpatrując się w odjeżdżających chłopaków, machając im. Wszyscy się rozjeżdżali do swoich domów, do swoich klubów, jedni do Rzeszowa, jedni do Bełchatowa, jedni do Kędzierzyna, a ja? Stałem jak ten słup soli. Gdyby nie Bartman, chyba stałbym tak do rana. Chwycił mnie pod ramię, prowadząc do samochodu. Z przodu siedziała już Aśka, szczerząc się do mnie.
Ta kobieta wyprowadzała mnie z równowagi, zawsze sobie złośliwie dogryzaliśmy. Zbyszek myślał, że to dla żartów, że się lubimy. Dzisiaj jednak nie miałem najlepszego nastroju na głupie żarty.
Wpakowałem się na tylne siedzenie, a ona odwróciła się do mnie.
- Gdzie Monika? Widziałam ją dzisiaj, jak gdzieś jechała. Myślałam, że po ciebie. - zwróciła się do mnie.
Spojrzałem w bok, wzruszając ramionami.
- Kochanie, daj mu spokój. Jest zmęczony. - odezwał się do niej Zbyszek.
Odwróciła się ode mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni. Dostałem SMS-a od Roksany. Spojrzałem na Zbyszka i Aśkę.
"Skoro masz ochotę wysłuchiwać głupot, plecionych przez zranionego mężczyznę, to wpadnij teraz." - odpisałem.
"Będę czekała pod blokiem." - odpisała.
Jechaliśmy tak jeszcze chwilę, gdy w końcu dojechaliśmy. Przed blokiem ujrzałem Roksanę i w końcu, po raz pierwszy tego dnia się uśmiechnąłem. Wysiedliśmy, a Zbyszek pomógł mi z walizkami.
- Jak tak patrzę na ciebie, mam ochotę zanieść je wszystkie na górę, żebyś się nie... - mówił Zbyszek, ciągnąc walizki, ale przerwał, gdy zobaczył Roksanę.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Cholera jasna, musiało go zaboleć, pomyślałem.
- Wyjaśnisz mi to jutro. - syknął w moją stronę. Minął Roksanę, a w jego oczach widać było coś dziwnego. Ból? Żal za to co jej zrobił? Odsunęła się lekko, chcąc coś powiedzieć, a za sobą usłyszałem trzask drzwi samochodowych. Aśka wysiadła i oparła się o samochód, obserwując ją. Widziałem, jak mierzyły się wzrokiem. Zbyszek taszczył moje walizki, a ja stałem z jedną, między dziewczynami. Nie chciałem stamtąd iść, bałem się, że skoczą sobie do gardeł. Szybkim ruchem znalazłem się obok Roksany i wziąłem ją pod rękę, prowadząc do mieszkania.
Wtaszczyliśmy walizkę razem, wchodząc po schodach.
- Mówiłam ci, kup sobie inne mieszkanie, tu nawet nie ma windy. - wysapała, stojąc przy drzwiach. Podszedłem do niej, przytulając ją.
Właśnie wyszedł Zbyszek, a widząc nas w uścisku, prychnął. Zdziwiony odsunąłem się od niej.
- Zadzwonię jutro. - rzucił, wyjmując klucze z kieszeni, zbiegając po schodach.
Weszliśmy do mieszkania.
- Opowiadaj. - powiedziała, łapiąc mnie za rękę i prowadząc do salonu.
Bartman.
Zbiegłem po schodach nieźle wkurzony. Co oni odwalają? Co odwaliło Michałowi i Roksanie? Czy oni robią to specjalnie, żeby mnie zdenerwować, żebym zdał sobie sprawę, co zrobiłem? Przecież nie byłem na tyle głupi. Wsiadłem do samochodu, odpalając silnik.
- Michał i Roksana są razem? - zapytała mnie Joaśka. - Bo tak się tutaj tulili.
Zacisnąłem usta w wąską kreskę i uderzyłem o kierownice.
- Na co trąbisz? Przecież jest czerwone światło! - krzyknęła Aśka.
- Nie obchodzi mnie czy są razem, czy nie. Niech sobie będą, nic mi po tym. - odpowiedziałem.
Dojechaliśmy w ciszy do domu. Aśka zasnęła od razu, za to ja rzucałem się na wszystkie strony. Gdy zamykałem powieki, ciągle miałem w myślach ten obrazek tulącej się Roksany i Michała. Byłem strasznie na nich zły. Ale zdałem sobie sprawę, że sobie na to zasłużyłem.
Kubiak.
Spojrzałem na nią.
- Skąd wiesz, co traci. Może to i lepiej. - odezwałem się i podniosłem głowę. Objąłem ją w pasie, wpatrując się w jej oczy.
- Powinnaś już iść. - odburknąłem, zaskoczony swoją reakcją.
Wyszła z salonu. Wstałem na równe nogi i pobiegłem za nią. Kubiak, co ci odpierdala, pomyślałem.
- Czekaj! - krzyknąłem. Wyszła na klatkę schodową, odwracając się. Podbiegłem do niej i przyciągnąłem do siebie. Przycisnąłem z całej siły swoje wargi do jej. Całowałem ją, raz w szyję, raz w usta.
- Panie Kubiak! - krzyknął ktoś za nami. Oderwałem się od niej i obejrzałem się.
- Pani... Krysia... - warknąłem.
Pokiwała, niedowierzająco głową i weszła do mieszkania. Roksana wyswobodziła się z moich objęć i zeszła po schodach. Wszedłem z powrotem do domu. Wziąłem prysznic i rzuciłem się do łóżka, zapadając w głęboki sen.
Nysa, 2012 rok.
Jarosz.
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci... - powtarzałem słowa przysięgi małżeńskiej, wpatrzony w Agnieszkę.
Uśmiechnęła się delikatnie do mnie. Zza pleców słyszałem ciche łkanie ciotek. Po mojej lewej stronie w pierwszej ławce siedział Kurek i Brzezińska, a dalej Bartman, Ignaczak, Michałkiewicz, Kosok, reszta gości i rodziny. Po mszy udaliśmy się na salę. Składanie życzeń, odbieranie prezentów i kwiatów.
- Kuba... - przytuliła się do mnie Oktawia. - Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
- Jarski, Jarski... - ustanął przede mną Igła. - Złoty smyku, dużo szczęścia, miłości, seksu. - puknąłem go w czoło, wybuchając śmiechem.
W końcu usiedliśmy do stołu. Przyglądałem się wszystkim. Rozmawiali głośno między sobą, śmiejąc się. Oktawia i Bartek jak zwykle się kłócili. Oni muszą się naprawdę bardzo nie trawić.
- Zatańczysz? - podszedłem do Oktawii, chcąc przerwać tą jakże "zażartą" dosłownie zażartą dyskusje. Bartek przesłał mi krzepiące spojrzenie i odwrócił się w stronę gości.
- Oktawia? - zapytałem.
- Hm? - spojrzała na mnie.
- Czy ty naprawdę tak się nie lubisz z Bartkiem? I dlaczego? - mój ton brzmiał co najmniej dziwnie.
- No a skąd, my się kochamy. - spojrzała na mnie z posępną miną, ale widząc mój wzrok, doszła chyba do wniosku, że nie odpuszczę.
- Jej, on jest strasznie rozpuszczony. - wydukała. Rozluźniłem uścisk, nie dowierzając jej słowom.
Bartek rozpuszczony? Przecież on nie ma 10 lat żeby nazwać go "rozpuszczonym".
- Nie znasz go i tylko tak mówisz. My się przyjaźnimy od dzieciństwa i mogę cię zapewnić, że on taki nie jest. To świetny chłopak. - Oktawia po moich słowach przewróciła oczami.
- O, piosenka się skończyła. Głodna jestem. - wyswobodziła się z moich ramion, nie chcąc dużej wysłuchiwać o Bartku. Podeszła do stołu, rzucając pogardliwe spojrzenie Bartkowi, a on schował twarz w dłonie.
Ignaczak.
Rozsiadłem się na krzesełku, obserwując tańczącą parę młodą na parkiecie. Połowa chłopaków gdzieś zniknęła. Najwidoczniej poszli na zewnątrz. Ujrzałem siedzącą samotnie Roksanę, bawiącą się serwetką. Rozejrzałem się wokół. Wstałem od stołu, podchodząc do niej.
- Dlaczego siedzisz sama? - odsunąłem krzesełko, siadając na nim.
Wzruszyła ramionami. Zaczęła błądzić wzrokiem po parkiecie.
- Też bym tak kiedyś chciała. - westchnęła.
Splotłem ręce na piersi, przyglądając jej się.
- Oj, daj spokój.
Odsunąłem się trochę od niej. Nie wiedziałem co zrobić. Puszczono jakąś wolną, smętną piosenkę, a światła przyciemniono.
- Zatańczysz? - wstałem od stołu, wyciągając rękę. Kiwnęła głową, zgadzając się. Weszliśmy na parkiet, stając naprzeciwko siebie. Położyłem jej rękę na talii, delikatnie przysuwając ją do siebie. Położyła głowę na moim ramieniu. Poruszaliśmy się wolno, w rytmie muzyki. Gdy podniosła głowę, spojrzałem jej prosto w oczy.
- Krzysiek... - zaczęła, jednak nie skończyła, bo obok nas pojawił się Bartman.
- Odbijany? - krzyknął. Czuć było nieprzyjemną woń alkoholu. Chcąc, czy nie chcąc, puściłem Roksanę. Wziął ją w ramiona, gładząc po policzku. Odsunąłem się i obróciłem, wracając na swoje miejsce.
- Kadziewicz... - Łukasz właśnie nalewał w kieliszek wódkę.
- Z bratem się nie napijesz? - podał mi kieliszek. - Za miłość! - przechylił kieliszek.
- Za miłość. - odburknąłem.
***
Ojej, znów nawaliłam, bo miałam wszystko w dupie. Chciałam nacieszyć się kończącymi się wakacjami, a wyszło tak, że nadal się nimi nie nacieszyłam. To najgorsze wakacje w moim życiu. Nie chcę do szkoły. Jak pomyślę sobie że za tydzień będę siedzieć w szkolnej ławce mam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Nie chcę tego. ;C Jestem straszna w stosunku do innych, jestem zimna i wredna, nie chcę taka być... Ale się otworzyłam, przynudzam. ;) No, ale co do roboty ma taki zwykły człowiek jak ja? Byle przeczekać jakoś tą szkołę i widok tych ludzi do 21 września, a potem... Potem to jakoś się potoczy. Jeszcze 10 miesięcy. Będzie dobrze.
Oł yeah, pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńW co gra ta trójka? A pisząc trójka mam na myśli Michałkiewicz, Bartman i Kubi? :O To jest co najmniej dziwne, ale mi się cholernie podoba! :)
UsuńSzkoda mi Krzysia, czegoś mu brakuje. :( A ja liczyłam na więcej wątku Bartmana i na Kadzia, no, ale cóż. :) Mam nadzieję, że w następnym będzie.
Eh, nie ma się co przejmować, ja też o tej godzinie nie śpię. ;)
Witaj w klubie! ;] Postaram się coś wymyślić dla Łukasza. :)
UsuńNo, ja myślę! :)
UsuńA tak w ogóle, to Green Day. <3
:)
UsuńGreen Day najlepszy ♥
UsuńTeż bym sobie poszła na weselę do Jarskiego ;D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, co ty gadasz. Mi się osobiście bardzo podoba;)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny;)
To też były najgorsze wakacje w moim życiu, więc witaj w klubie.
Zapraszam na XXII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
UsuńCóż oni wszyscy kombinują?? Co się dzieje między Bartmanem, a Roksaną i czemu Kubiak ją całował? Wszystko jest tak pogmatwane, że aż mam ochotę przeczytać już całość:):)
OdpowiedzUsuńja też nie chce szkoły. ;( ta gierka pomiędzy tą trójką mi się podoba:) nie wiem co jest Igle, czyżby się zakochał? :OO
OdpowiedzUsuńjak tam po weselu? :)
Ależ ten Kubiak miesza, oj miesza! I zrozumieć, o co mu chodzi? Chyba się nie da.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Igły, widać, że coś mu leży na sercu i strasznie się z tym męczy :(
Liczę na więcej Kadzia, bo już się za nim stęskniłam :D
Pozdrawiam;*
Świetnie opisałaś odczucia Winiara :) No, i tak jak pozostałe czytelniczki intryguje mnie ten 'trójkącik' bo chyba mogę to tak nazwać, nie? Igła jak to Igła, od początku go nie rozumiałam, nie rozumiem go teraz. Widać, że coś jest nie tak. Może coś z Iwoną? Właśnie, gdzie Kadziu?! :)
OdpowiedzUsuńkocham!
OdpowiedzUsuńej no wracaj ! już miesiąc nic nie ma !
OdpowiedzUsuń